"Mijający rok Jerzy Starak może uznać za udany głównie ze względu na to, że nie zrobił niczego spektakularnego, a nawet więcej – w porę wycofał się z ryzykownych przedsięwzięć. Chodzi o planowaną od końca 2007 r. fuzję Polpharmy z węgierskim producentem leków Gedeon Richter oraz przejęcie od Ryszarda Krauzego
(21. na liście „Forbesa”) kontrolnego pakietu akcji w Biotonie. Choć ogłoszona w lipcu 2008 roku decyzja o wycofaniu się z transakcji z Węgrami była w dużej mierze spowodowana względami ambicjonalnymi, to uchroniła biznesmena przed sporymi stratami.
Jerzy Starak szybko zrozumiał, że co prawda mógł stać się największym akcjonariuszem Richtera i objąć fotel w radzie nadzorczej, de facto tracił jednak wpływ na zarządzanie spółką. Ostatecznie dobrze na tym wyszedł, bo akcje, którymi Węgrzy płacili mu za Polpharmę, w 2008 r. straciły 40 proc. wartości. Za to długi czas na zbadanie kondycji Biotonu, jaki dostał jesienią od
Ryszarda Krauzego, pozwolił mu bezpiecznie przeczekać globalną przecenę na rynkach kapitałowych.
Kiedy obaj biznesmeni zaczynali rozmowy, wstępnie ustalili cenę Biotonu na 44 gr za akcję, a gdy je kończyli w styczniu, za Bioton na giełdzie płacono już tylko 22 grosze. I tak Jerzy Starak został z Polpharmą, dobrą spółką (502 mln zł obrotu, 64 mln zł zysku netto i 105 mln zł zysku operacyjnego w pierwszej połowie 2008 r.) w branży w miarę odpornej na kryzys, z dala od giełdy. I ciągle czeka na jakąś okazję."
Źródło: Forbes